niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 10 cz. 2



          Hermiona znalazła  Ginny przy jeziorze całą zapłakaną. Zrobiło jej się strasznie szkoda przyjaciółki. Wiedziała, jak bardzo kocha Blaise’a i widok jego z inną musiał na nią bardzo wpłynąć. Dziewczyna nawet nie spostrzegła się, że ktoś przyszedł, dopiero kiedy Granger ją przytuliła zdała sobie sprawę z jej obecności. Nie mówiła nic tylko mocno wtuliła się w nią i starała uspokoić. Siedziały tak parę minut dopóki młoda Weasley się trochę opanowała. Podniosła wzrok i spojrzały sobie w oczy. Ruda miała czerwone od płaczu a tusz razem z łzami spłynął po jej policzkach. Za to starsza Gryfonka miała spojrzenie pełne współczucia i troski ale też żądze mordu na czarnoskórym. Idąc tu chciała powiedzieć jej o swoich planach, ale widząc ją w tak tragicznym stanie postanowiła zachować to dla siebie, świadoma jakie mogą być tego konsekwencje, znając wybuchowy charakter  przyjaciółki.

- Jak on mógł ? Jaka ja byłam głupia – wyszlochała Ruda – Miałam być silna, ale nie potrafię widząc go z tą różową lafiryndą – dodała.

- Pamiętaj, on nie jest wart twoich łez. Jeszcze będzie żałował – pocieszała ją Hermiona po czym wstała i wzięła przyjaciółkę za rękę prowadząc do jej dormitorium. Droga minęła im w ciszy. W Pokoju Wspólnym jak zwykle był gwar. Nikt nie zwrócił szczególnej uwagi na ich przyjście, z wyjątkiem Harry’ego i Rona. Już mieli podejść i zapytać co się stało, ale powstrzymała ich szatynka pokazując migami, ze zaraz wróci i wszystko im wyjaśni. W pokoju młodszej Gryfonki były same. Brązowooka znalazła w rzeczach przyjaciółki Eliksir Słodkiego Snu i podała jej go. Poczekała aż zaśnie, a kiedy była już pewna opuściła pomieszczenie, wcześniej zasłaniając kotary łóżka. Zeszła schodami i podeszła na kanapy do przyjaciół. Widziała ich zniecierpliwione miny więc nie owijała w bawełnę i nie dając im dojść do słowa zaczęła mówić.

- Chodzi o Blaise’a – Ron cały poczerwieniał, ze złości a oczach Wybrańca były iskierki wściekłości – Zostawił Ginny i teraz prowadza się ze straszą Greengras – kontynuowała.

- Wiedziałem, ze tak to się skończy ! Nawet jej to mówiłem ale nie chciała mnie słuchać. Twierdziła, ze to ten jedyny, że jej nigdy nie zostawi. Właśnie widać – odezwał się Rudy i zaczął niespokojnie chodzić przed kominkiem.

- Ale ja też myślałam, że on się zmienił. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to wszystko tak się skończy – powiedziała. Zapadła cisza, którą przerywało wesołe trzaskanie ognia. Harry siedział zamyślony i tępo patrzył w podłogę. Było mu szkoda Ginny, nawet jeżeli nie są już razem, w pewnym stopniu mu na niej zależy. Traktuje ją jak młodsza siostrę, którą zawsze chciał mieć. Do kolacji siedzieli na kanapach i nie mówili nic pogrążeni w swoich myślach. Parę minut przed osiemnastą udali się do Wielkiej Sali a miny mieli grobowe. Przy wejściu Hermiona zatrzymała się na chwile i popatrzyła na stół Slytherinu. Nie było tam ani Blaise’a ani Dracona. Pomyślała, że pewnie właśnie rozmawiają. Już w trochę lepszym humorze podeszła do swojego stołu i zaczęła jeść.

***

            W tym samym czasie dwójka przyjaciół z domu węża, siedziała w dormitorium czarnoskórego i dyskutowała o dzisiejszej sytuacji w Wielkiej Sali.

- Stary co ty odpierdalasz ? – zapytał lekko wkurzony blondyn.

- Jak to co ? Przecież ja zawsze taki byłem, nie pamiętasz ? Ty też, tylko jakoś się ostatnio ograniczasz z tego co zauważyłem – zaśmiał się Zabini nie dostrzegając powagi z jaką ta rozmowa miała być przeprowadzona.

- Przecież mówiłeś , że znudziło ci się zabawiać panienkami i chcesz się w końcu ustatkować. Nie pamiętasz jak się cieszyłeś kiedy razem z Ginny zaczęliście się spotykać ? Zapomniałeś już ? – warknął Draco.

- Ale zmieniłem zdanie. Jestem jeszcze młody, mam czas.

- Wiesz co, napijmy się bo inaczej nie da rady – zaproponował Malfoy a Blaise mu przytaknął na zgodę. Blondyn podniósł się z miejsca i podszedł do barku przyjaciela. Wyciągnął dwie szklanki i napełnił je bursztynowym napojem, po czym podał jedną Zabini’emu. Już mieli upijać łyk, kiedy syn Lucjusza krzyknął Poczekaj .Przystawił sobie szklankę do nosa i mocno się zaciągnął. Poczuł zapach wiatru po deszczu, nowej miotły i perfumy jakiejś dziewczyny.

- Amortencja – mruknął pod nosem.

- Co ty tam gadasz ?

- Powąchaj – odpowiedział a czarnoskóry zanurzył nos w szklance i wciągnął nim powietrze. Poczuł perfumy młodej Weasley, zapach lasu i benzyny.

- O kurwa – podsumował Blaise.

- Kiedy ją piłeś ostatni raz ?

- Wczoraj wieczorem.

- Skąd ja masz ?

- Wygrałem zakład z Goyle’m i dostałem od niego butelkę Ognistej ale przyniosła mi ją Dafne bo Gregoy nie mógł – powiedział i każde kolejne słowo mówił coraz ciszej. Wyglądał jakby zapaliło mu się światełko.

- No i wszystko jasne – powiedział bardziej do siebie, szczęśliwy, że dowiedział się o co chodzi 
 – Ale to dobrze uważone skoro jeszcze dziś cię trzyma – zwrócił się już bezpośrednio do przyjaciela Malfoy. 

- Tak właściwie to przeszło mi już dzisiaj, ale nie wiedziałem co się dzieje. Ginny się nie odzywała, Dafne się do mnie kleiła. Pomyślałem, że znów po pijaku coś odjebałem – odparł.

- Dobra nie tłumacz się, tylko idziemy na kolacje, jestem szaleńczo głodny – stwierdził i razem ruszyli w stronę wyjścia. Zanim tam dotarli Zabini zawrócił się i w błyskawicznym tempie wrócił do pokoju. Nim blondyn zdarzył zrozumieć co się stało, z powrotem stał przed nim czarnoskóry.

- Po cholerę ci to ? – zapytał widząc Whisky w ręce przyjaciela.

- Zobaczysz – mruknął tajemniczo i zaczął się kierować w stronę kanap, na których siedziała ‘’ jego dziewczyna ‘’.

- Witaj kochanie – starsza Greengras chciała go pocałować, ale ten niezbyt delikatnie ją odepchnął.

- Nie. Mów. Tak. Do. Mnie – wysyczał przez zęby – Co ty sobie wyobrażasz ? Myślałaś, że jakaś głupia Amortencja, poróżni mnie i Ginny. Mylisz się – wykrzyczał jej prosto w twarz.

- Ale przecież sam powiedziałeś, ze jej nigdy nie kochałeś – zapiszczała.

- Bo byłem kurwa pod wpływem tego chujostwa – krzyknął jeszcze głośniej i zacisnął pięści. Draco widząc stan przyjaciela, postanowił podejść i być w pogotowiu, żeby tamten nie zrobił czegoś, czego będzie później żałował.

- Ale sam zerwałeś z tą zdrajczynią krwi – teraz ona krzyknęła i tupnęła nogą chcąc pokazać jaka jest zła. Twarz Blaise’a aż kipiała z wściekłości a oczy cisnęły błyskawice. Malfoy położył mu rękę na ramieniu, i próbował odciągnąć od dziewczyny.

- Nawet z nią nie rozmawiałem – wrzasnął na cały Pokój Wspólny. Już wcześniej większość się patrzyła na całe zajście, to teraz na pewno już wszyscy.

- Ale powiedziałeś to tej szlamowatej Granger ! – powiedziała już nieco spokojniej widząc zmieszanie na twarzach obu chłopaków. Malfoy mocniej zacisnął rękę na ramieniu przyjaciela, ale nie dlatego, żeby go zatrzymać, tylko z wściekłości. Sam nie wiedział czemu, ale nie podobało mu się jak ktoś tak mówił. Kiedyś a i owszem ale nie teraz, nie jak się zmienił. Puścił ciemnoskórego i podszedł do starszej Greengras.

- Nawet nie waż się tego powtarzać – warknął przez zaciśnięte zęby tak, żeby tylko ona go usłyszała. Dafne zrobiła przerażoną minę i widząc blondyna w takim stanie dała spokój. Ponownie usiadła obok swojej siostry, ale tym razem w milczeniu. Dwójka przyjaciół z domu węża odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Już mieli przekroczyć próg ale usłyszeli pełen politowania głos Astori, wiec schowali się za filarem i słuchali.

- O co ci chodzi ? Nie ma już wojny, ale ty nic nie rozumiesz ! Teraz kurwa do Zabiniego się będziesz przystawiać, jak z Potterem nie wyszło ? Zastanów się co ty robisz ! Nikt cię tu nie szanuje, no może poza tym frajerem Goyle’m. Jesteś zwykła dziwką ! – krzyknęła młodsza Greengras i gwałtownie wstała z kanapy. Miała już dość tych wszystkich wyzwisk i poniżeń. Denerwowało ją to. Dusiła w sobie wszystko co myśli, ale kiedy jej siostra zaczęła obrażać jej chłopaka i jego najlepszego przyjaciela po prostu nie wytrzymała.

- Odszczekaj to gówniaro ! – wysyczała jej siostra.

- Nigdy – powiedziała pewnie patrząc jej w oczy z ogromna pogardą. Dafne zamachnęła się i uderzyła ją z całej siły w policzek. W tym momencie Ślizgoni nie wytrzymali. Wyszli z kryjówki i szybkim krokiem podeszli ponowienie do kanap. Spojrzeli najpierw na starszą siostrę i aż poczuli w gardłach jak im się cofa. Następnie skierowali wzrok na młodszą, która nadal trzymała się za czerwony policzek i z trudem powstrzymywała łzy.

- Chodź, nie warto – powiedział Malfoy i objął Astorie ramieniem. Cała trójka wyszła z Pokoju Wspólnego i udała się do Wielkiej Sali. Przeszli przez wielkie drzwi a rozmowy ucichły. Wszyscy skierowali wzrok w ich stronę. Nie przejmując się tym zbytnio poszli do swojego stołu i jakby nigdy nic zaczęli jeść kolacje. Nagle do Draco podszedł Ron i uderzył go z całej siły w twarz. Był cały czerwony ze złości. Nie panował nad sobą.

- Co ty kurwa robiłeś z moją dziewczyną ? – zapytał krzycząc.

- Nic, ja pierdole Weasley ! Co ci odbiło ?! – powiedział zirytowany blondyn.

- Obejmowałeś ją ! – odpowiedział z pogardą – A ty co ? W siostrę się bawisz ?! – zwrócił się do zdziwionej Ślizgonki.

- Nie ! Draco mnie tylko przed nią obronił ! A ty jak zwykle o nic nie zapytasz tylko od razu stwierdzasz ! – krzyknęła i wybiegła z sali. Ron stał jeszcze chwile i patrzył w miejsce gdzie jeszcze przed chwila siedziała Greengras. Obudził się dopiero kiedy poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń.

- Leć za nią – powiedział Malfoy a on spojrzał na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Czy on mi właśnie pomaga ? – pomyślał.

- Ja przepraszam, nie wiedziałem – wymamrotał ledwo słyszalnie.

- Dobra, ale teraz leć bo się jeszcze bardziej obrazi – zaśmiał się blondyn.

- Dzięki – odpowiedział Weasley i wyciągnął ku niemu rękę. Draco ujął ją i ponownie zabrał się do jedzenia.

***

            Hermiona obserwowała całe zdarzenie ze swojego stałego miejsca prze stole Gryffindoru. Nie miała pojęcia, że jej przyjaciel jest taki wybuchowy. Zdziwiła się jeszcze bardziej widząc scenę, w której Ślizgon i Gryfon ściskali sobie rękę. To kompletnie namieszało jej w głowie. Ona skończyła już posiłek więc kierowała się do wyjścia patrząc na stół uczniów Domu Węża. Kiedy jeden z nich złapał z nią kontakt wzrokowy uśmiechnęła się tajemniczo i dała znak głową, że zobaczą się na patrolu, po czym odwróciła głowę i poszła do dormitorium przyjaciółki. Chciała sprawdzić jak ona się czuje i co robi. Strasznie się o nią martwiła. Doszła na miejsce i jednym, szybkim ruchem odsłoniła kotary. Zastała tam rudą osóbkę, siedzącą z podkulonymi nogami a na około pełno chusteczek higienicznych. Wyglądała jak swój dawny cień.

- No i jak się czujesz ? – zapytała Hermiona.

- Nijak – odpowiedziała Ruda z taką obojętnością, że nie sposób się nie zirytować.

- Ej no kurde. Jesteś Ginny Weasley i będziesz się użalać nad jakimś skończonym kretynem ? Co się z Toba do cholery dzieje ? Gdzie się podziała ta dziewczyna, które nie przejmowała się sprawami miłosnymi i najważniejsza była przyjaźń i zakupy ? Gdzie ona jest ? Tęsknie za nią. Za naszymi plotkami i głupimi pomysłami. Rozmowami w nocy. Wspólnym śmiechem i płaczem – krzyknęła zirytowana szatynka a ostatnie zdania powiedziała nad wyraz spokojnie. 

- Zabito ją. Ona już nie istnieje – odpowiedziała z bólem w głosie.

- To zmartwychwstanie. Jedziemy w piątek na zakupy, i nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu. A teraz przepraszam cię bardzo idę po jakieś ciuchy, bo trzeba doprowadzić cię do porządku – zaśmiała się i zaczęła grzebać po szafce przyjaciółki. Po znalezieniu odpowiednich rzeczy zaciągnęła Rudą do łazienki i kazała wziąć prysznic. Następnie dała jej kolację, którą zabrała dla niej z Wielkiej Sali i zaczęła ogarniać. Po dobrej półtorej godziny Ginny wyglądał znośnie. Oczywiście nie tak jak kiedyś. Do tego trzeba czasu. Przywołała do siebie Ognistą i dwie szklanki, po czym rozlała trunek i razem z przyjaciółką pogrążyła się w rozmowie. Po paru porcjach alkoholu śmiały się i rozmawiały jak dawniej. Hermiona opowiedziała o wszystkim co się dziś stało w W.S a Weasley słuchała tego z otwartą buzią.  Później wymieniły się najnowszymi plotkami a największą z nich była kłótnia bliźniaczek Greengras i związek Cho Chang z Seamus Finnigan’a. Nim się obejrzały starsza musiała iść na patrol. Szybko założyła jakieś wygodne ciuchy i ciepły sweter, po czym ruszyła w umówione miejsce czyli do Sali Wejściowej. Miała już lekkie opóźnienie, ale zbytnio się tym nie przejmowała, ponieważ odzyskała przyjaciółkę, a to było ważniejsze.


***

- No i gdzie ona jest ? – pieklił się Draco patrząc na zegarek i widząc piętnaście minut spóźnienia – Przecież ona się nigdy nie spóźnia. A może .. – nie dokończył, bo usłyszał kroki dochodzące ze schodów – No, no, no. Panna- Wiem-Wszystko- Granger się spóźniła ? Co się stało ? – zabawiał się w najlepsze blondyn, ale widząc, że jego towarzyszka lekko chwieje się na nogach odpuścił, podszedł do niej i zaoferował ramię. Ona popatrzyła na niego jak na idiotę, ale po chwili zaśmiała się i przyjęła propozycję.

- A więc ? Rozmawiałeś z Blaise’m ? – zapytała nie owijając w bawełnę.

- Tak. Amortencja. To przez nią – odpowiedział, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.

- Ale jak ? – dociekała.

- Już ci mówię. To … - zaczął opowiadać. Począwszy od rozmowy w pokoju, do bójki w Wielkiej Sali. Hermiona była wyraźnie w szoku. Nigdy nie spodziewała by się takiego obrotu sprawy. W głowie się nie mieściło, że można zrobić coś tak okropnego. Nie odpowiedziała nic tylko tępo wpatrywała się w drogę przed nimi. Mieli jeszcze godziną patrolu, więc postanowili wyjść przed zamek, i sprawdzić czy nikogo nie ma, ponieważ wszystkie korytarze w zamku już obeszli. Poszli na boisko quidditcha. Nocą wyglądało jeszcze pikniej niż w dzień. Bramki oświetlone  przez światło księżyca, trybuny w półmroku i lśniąca trawa, na której już pojawiała się rosa. Udali się na trybuny i usiedli na najwyżej położonym miejscu.

- Jak ich pogodzimy ? – zapytała  Hermiona.

- Mam pewnien pomysł ale nie wiem czy się powiedzie.

- Zawsze można spróbować.

- To zrobimy tak… - i opowiedział jej swój plan na co ona uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na niego czekoladowymi oczami, w których widać było podniecenie i zaangażowanie. On uśmiechnął się i wstał podając swoja rękę. Ujęła ja bez zbędnych słów i powoli kierowali się w stronę zamku, zawzięcie dyskutując o jutrzejszej intrydze. Blondyn odprowadził ja pod portret Grubej Damy i pożegnał. Ona uśmiechnęła się ciepło i upewniła, że widzą się przed śniadaniem w opuszczonej klasie, w której była kiedyś Transmutacja.

***
            Następnego dnia Hermiona wstała z lekkim bólem głowy spowodowanym, wczorajszym alkoholem. Nie był ona jakiś strasznie Duzy, ale i tak musiała wypić Eliksir Na Kaca. Nie budząc nikogo wzięła ciuchy i poszła do łazienki się ogarnąć. Po trzydziestu minutach wyszła ubrana w czarne spodnie, biały top i szarą bluzę. Włosy miała związane w warkocza przerzuconego przez lewe ramię, a na twarzy widniał delikatny makijaż, podkreślający jedynie jej długie rzęsy. Chwyciła swoją torbę, wyładowaną po brzegi książkami i udała się w miejsce spotkania. Była trochę przed czasem, więc usiadła na ławce, wcześniej za pomocą zaklęcia oczyszczając ją z kurzu i zaczytała się w mugolskiej książce ‘’ Od nienawiści do miłości ‘’. Pogrążona w lekturze, nie zauważyła, ze ktoś wszedł, a mianowicie pewien przystojny blondyn. Stał tak, wpatrując się w nią i nic nie mówiąc, tylko uśmiechając się wrednie.

- Od nienawiści do miłości ? – zadrwił – ciekawe przynajmniej ? – zapytał, tym samym wybudzając ją z transu. Natychmiast zamknęła książkę i zrobił miejsce obok siebie, tak żeby mógł usiąść.

- Bardzo, mógłbyś przeczytać, może coś byś zrozumiał – odpowiedziała.

- Jasne, a mianowicie co ?

- Przeczytaj, a sam się dowiesz – powiedziała a w jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. Draco na tę uwagę przewrócił tylko oczami.

- To sprowadzisz tu dziś Rudą, a ja powiem Zabini’emu co i jak – zmienił temat.

- To musi się udać – stwierdziła,

- Jak nie to ja nie nazywam się Draco Malfoy – podsumował i uśmiechnął się do niej uroczo. Odwzajemniła gest, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Gdyby stała, nogi odmówiły by jej posłuszeństwa pod wpływam takiego widoku. Ustalili jeszcze parę drobnostek i w znakomitych humorach poszli na śniadanie. Ta część dnia, jaki i cała reszta minęła szybko. Nim się obejrzeli byli już po obiedzie i siedzieli w swoich Pokojach Wspólnych. Ginny cały czas była przygnębiona, a Hermiona co chwilę patrzyła na zegarek, aby upewnić się, że się nie spóźnią. Kiedy wybiła odpowiednia godzina zagadała do Ginny aby przeszły się po zamku, bo chce trochę odpocząć od tej nauki. Ruda z początku trochę się upierała, ale w końcu uległa błaganiom przyjaciółki. Nie minęła dziesięć minut i znalazły się pod klasą, w której jeszcze rano była z Malfoy’em.

- Wejdziemy ? – zaproponowała szatynka.

- Po co ?

- Tak po prostu. Zobaczymy co tu jest.

- No dobra, jak chcesz – odpowiedziała obojętnie Weasley’ówna. Po chwili stały w pustej klasie, o dziwo czystej. Nie zwróciły na to zbytniej uwagi tylko usiadły na ławce i zaczęły rozmowę. Hermiona próbowała nawiązać jakiś kontakt z młodszą Gryfonka, ale ta była jak w zamkniętej kuli. Hermiona po woli zaczynała się niecierpliwić, gdzie jest Blaise, jednak jej wątpliwości zostały rozwiane, gdy ktoś wbiegł do klasy z hukiem. Okazał się to czarnoskóry chłopak, z bukietem narcyz. Widać, że biegł, bo był strasznie zdyszany. Rozejrzał się i już po chwili klęczał przed Ginny przepraszając ją za wszystko. Była nieugięta i zdziwiona. Zaczęła krzyczeć i bulwersować się z zaistniałej sytuacji. Brązowowłosa korzystać z nieuwagi przyjaciół bezszelestnie opuściła klasę wpadając w czyjeś umięśnione ramiona. Nie musiała patrzeć kto to. Wiedziała, że to on. Jego perfumy rozpoznała by wszędzie. Kiedy uniosła wzrok, uśmiechnęła się czarująco i stanęła na własnych nogach zalewając się niewielkim rumieńcem.

- Jak myślisz, wybaczy ? – zagadał blondyn.

- Musi, bo jak nie to niestety, ale zmieniasz nazwisko – zażartowała, a on się zaśmiał. Usiedli na parapecie naprzeciwko drzwi i nasłuchiwali. Z początku było słychać podniesione głosy uczniów, ale z każda chwilą cichły, aż w końcu umilkły. Prefekci spojrzeli na siebie tym samym wzrokiem, który mówił Chyba się udało i równocześnie zeskoczyli z parapetu kierując się na kolacje.

- To widzimy się w sobotę ? – zapytał Draco.

- Co ? Poco ? – zdziwiła się.

- No miałaś ze mną… - zaczął ale mu przerwała.

- Tak pamiętam. To, o której po mnie przyjdziesz ?

- O dziewiętnastej czekam pod portretem. Idziemy na dyskotekę, więc nałóż coś w czym będzie 
ci się wygodnie bawić i seksownie rzecz jasna. W sumie dla mnie możesz iść nawet nago. Nie przeszkadza mi – powiedział i uśmiechnął się do niej łobuzersko.

- Zboczeniec – skwitowała Hermiona, ale również się uśmiechnęła, z rumieńcem na twarzy. Tak minęła im rozmowa w drodze do Wielkiej Sali. Na posiłku nie było ani Ginny, ani Blaisea. 


Wiem, wiem, wiem. Rozdział miał być wcześniej, ale brak internetu przez długi, długi czas mi to uniemożliwił.

PRZEPRASZAM !

Naprawdę, nie wiem jak mam was przepraszać. Oczywiście, za błędy przepraszam, nie sprawdzałam teraz.