Hermiona znalazła Ginny przy jeziorze całą zapłakaną. Zrobiło
jej się strasznie szkoda przyjaciółki. Wiedziała, jak bardzo kocha Blaise’a i
widok jego z inną musiał na nią bardzo wpłynąć. Dziewczyna nawet nie spostrzegła
się, że ktoś przyszedł, dopiero kiedy Granger ją przytuliła zdała sobie sprawę
z jej obecności. Nie mówiła nic tylko mocno wtuliła się w nią i starała
uspokoić. Siedziały tak parę minut dopóki młoda Weasley się trochę opanowała.
Podniosła wzrok i spojrzały sobie w oczy. Ruda miała czerwone od płaczu a tusz
razem z łzami spłynął po jej policzkach. Za to starsza Gryfonka miała
spojrzenie pełne współczucia i troski ale też żądze mordu na czarnoskórym. Idąc
tu chciała powiedzieć jej o swoich planach, ale widząc ją w tak tragicznym
stanie postanowiła zachować to dla siebie, świadoma jakie mogą być tego
konsekwencje, znając wybuchowy charakter
przyjaciółki.
- Jak on mógł ? Jaka ja byłam
głupia – wyszlochała Ruda – Miałam być silna, ale nie potrafię widząc go z tą
różową lafiryndą – dodała.
- Pamiętaj, on nie jest wart
twoich łez. Jeszcze będzie żałował – pocieszała ją Hermiona po czym wstała i
wzięła przyjaciółkę za rękę prowadząc do jej dormitorium. Droga minęła im w
ciszy. W Pokoju Wspólnym jak zwykle był gwar. Nikt nie zwrócił szczególnej uwagi
na ich przyjście, z wyjątkiem Harry’ego i Rona. Już mieli podejść i zapytać co
się stało, ale powstrzymała ich szatynka pokazując migami, ze zaraz wróci i
wszystko im wyjaśni. W pokoju młodszej Gryfonki były same. Brązowooka znalazła
w rzeczach przyjaciółki Eliksir Słodkiego Snu i podała jej go. Poczekała aż
zaśnie, a kiedy była już pewna opuściła pomieszczenie, wcześniej zasłaniając
kotary łóżka. Zeszła schodami i podeszła na kanapy do przyjaciół. Widziała ich
zniecierpliwione miny więc nie owijała w bawełnę i nie dając im dojść do słowa
zaczęła mówić.
- Chodzi o Blaise’a – Ron
cały poczerwieniał, ze złości a oczach Wybrańca były iskierki wściekłości –
Zostawił Ginny i teraz prowadza się ze straszą Greengras – kontynuowała.
- Wiedziałem, ze tak to się
skończy ! Nawet jej to mówiłem ale nie chciała mnie słuchać. Twierdziła, ze to
ten jedyny, że jej nigdy nie zostawi. Właśnie widać – odezwał się Rudy i zaczął
niespokojnie chodzić przed kominkiem.
- Ale ja też myślałam, że on
się zmienił. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to wszystko tak się skończy –
powiedziała. Zapadła cisza, którą przerywało wesołe trzaskanie ognia. Harry
siedział zamyślony i tępo patrzył w podłogę. Było mu szkoda Ginny, nawet jeżeli
nie są już razem, w pewnym stopniu mu na niej zależy. Traktuje ją jak młodsza
siostrę, którą zawsze chciał mieć. Do kolacji siedzieli na kanapach i nie
mówili nic pogrążeni w swoich myślach. Parę minut przed osiemnastą udali się do
Wielkiej Sali a miny mieli grobowe. Przy wejściu Hermiona zatrzymała się na
chwile i popatrzyła na stół Slytherinu. Nie było tam ani Blaise’a ani Dracona.
Pomyślała, że pewnie właśnie rozmawiają. Już w trochę lepszym humorze podeszła
do swojego stołu i zaczęła jeść.
***
W tym samym czasie dwójka przyjaciół z domu węża, siedziała
w dormitorium czarnoskórego i dyskutowała o dzisiejszej sytuacji w Wielkiej
Sali.
- Stary co ty odpierdalasz ?
– zapytał lekko wkurzony blondyn.
- Jak to co ? Przecież ja
zawsze taki byłem, nie pamiętasz ? Ty też, tylko jakoś się ostatnio ograniczasz
z tego co zauważyłem – zaśmiał się Zabini nie dostrzegając powagi z jaką ta
rozmowa miała być przeprowadzona.
- Przecież mówiłeś , że
znudziło ci się zabawiać panienkami i chcesz się w końcu ustatkować. Nie
pamiętasz jak się cieszyłeś kiedy razem z Ginny zaczęliście się spotykać ?
Zapomniałeś już ? – warknął Draco.
- Ale zmieniłem zdanie.
Jestem jeszcze młody, mam czas.
- Wiesz co, napijmy się bo
inaczej nie da rady – zaproponował Malfoy a Blaise mu przytaknął na zgodę.
Blondyn podniósł się z miejsca i podszedł do barku przyjaciela. Wyciągnął dwie
szklanki i napełnił je bursztynowym napojem, po czym podał jedną Zabini’emu.
Już mieli upijać łyk, kiedy syn Lucjusza krzyknął Poczekaj .Przystawił sobie szklankę do nosa i mocno się zaciągnął.
Poczuł zapach wiatru po deszczu, nowej miotły i perfumy jakiejś dziewczyny.
- Amortencja – mruknął pod
nosem.
- Co ty tam gadasz ?
- Powąchaj – odpowiedział a
czarnoskóry zanurzył nos w szklance i wciągnął nim powietrze. Poczuł perfumy
młodej Weasley, zapach lasu i benzyny.
- O kurwa – podsumował
Blaise.
- Kiedy ją piłeś ostatni raz
?
- Wczoraj wieczorem.
- Skąd ja masz ?
-
Wygrałem zakład z Goyle’m i dostałem od niego butelkę Ognistej ale przyniosła
mi ją Dafne bo Gregoy nie mógł – powiedział i każde kolejne słowo mówił coraz
ciszej. Wyglądał jakby zapaliło mu się światełko.
- No i wszystko jasne –
powiedział bardziej do siebie, szczęśliwy, że dowiedział się o co chodzi
– Ale
to dobrze uważone skoro jeszcze dziś cię trzyma – zwrócił się już bezpośrednio
do przyjaciela Malfoy.
- Tak właściwie to przeszło
mi już dzisiaj, ale nie wiedziałem co się dzieje. Ginny się nie odzywała, Dafne
się do mnie kleiła. Pomyślałem, że znów po pijaku coś odjebałem – odparł.
- Dobra nie tłumacz się,
tylko idziemy na kolacje, jestem szaleńczo głodny – stwierdził i razem ruszyli
w stronę wyjścia. Zanim tam dotarli Zabini zawrócił się i w błyskawicznym
tempie wrócił do pokoju. Nim blondyn zdarzył zrozumieć co się stało, z powrotem
stał przed nim czarnoskóry.
- Po cholerę ci to ? – zapytał
widząc Whisky w ręce przyjaciela.
- Zobaczysz – mruknął
tajemniczo i zaczął się kierować w stronę kanap, na których siedziała ‘’ jego
dziewczyna ‘’.
- Witaj kochanie – starsza
Greengras chciała go pocałować, ale ten niezbyt delikatnie ją odepchnął.
- Nie. Mów. Tak. Do. Mnie –
wysyczał przez zęby – Co ty sobie wyobrażasz ? Myślałaś, że jakaś głupia
Amortencja, poróżni mnie i Ginny. Mylisz się – wykrzyczał jej prosto w twarz.
- Ale przecież sam
powiedziałeś, ze jej nigdy nie kochałeś – zapiszczała.
- Bo byłem kurwa pod wpływem
tego chujostwa – krzyknął jeszcze głośniej i zacisnął pięści. Draco widząc stan
przyjaciela, postanowił podejść i być w pogotowiu, żeby tamten nie zrobił
czegoś, czego będzie później żałował.
- Ale sam zerwałeś z tą
zdrajczynią krwi – teraz ona krzyknęła i tupnęła nogą chcąc pokazać jaka jest
zła. Twarz Blaise’a aż kipiała z wściekłości a oczy cisnęły błyskawice. Malfoy
położył mu rękę na ramieniu, i próbował odciągnąć od dziewczyny.
- Nawet z nią nie rozmawiałem
– wrzasnął na cały Pokój Wspólny. Już wcześniej większość się patrzyła na całe
zajście, to teraz na pewno już wszyscy.
- Ale powiedziałeś to tej
szlamowatej Granger ! – powiedziała już nieco spokojniej widząc zmieszanie na
twarzach obu chłopaków. Malfoy mocniej zacisnął rękę na ramieniu przyjaciela,
ale nie dlatego, żeby go zatrzymać, tylko z wściekłości. Sam nie wiedział czemu,
ale nie podobało mu się jak ktoś tak mówił. Kiedyś a i owszem ale nie teraz,
nie jak się zmienił. Puścił ciemnoskórego i podszedł do starszej Greengras.
- Nawet nie waż się tego
powtarzać – warknął przez zaciśnięte zęby tak, żeby tylko ona go usłyszała.
Dafne zrobiła przerażoną minę i widząc blondyna w takim stanie dała spokój.
Ponownie usiadła obok swojej siostry, ale tym razem w milczeniu. Dwójka
przyjaciół z domu węża odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. Już mieli
przekroczyć próg ale usłyszeli pełen politowania głos Astori, wiec schowali się
za filarem i słuchali.
- O co ci chodzi ? Nie ma już
wojny, ale ty nic nie rozumiesz ! Teraz kurwa do Zabiniego się będziesz
przystawiać, jak z Potterem nie wyszło ? Zastanów się co ty robisz ! Nikt cię
tu nie szanuje, no może poza tym frajerem Goyle’m. Jesteś zwykła dziwką ! –
krzyknęła młodsza Greengras i gwałtownie wstała z kanapy. Miała już dość tych
wszystkich wyzwisk i poniżeń. Denerwowało ją to. Dusiła w sobie wszystko co
myśli, ale kiedy jej siostra zaczęła obrażać jej chłopaka i jego najlepszego
przyjaciela po prostu nie wytrzymała.
- Odszczekaj to gówniaro ! –
wysyczała jej siostra.
- Nigdy – powiedziała pewnie
patrząc jej w oczy z ogromna pogardą. Dafne zamachnęła się i uderzyła ją z
całej siły w policzek. W tym momencie Ślizgoni nie wytrzymali. Wyszli z
kryjówki i szybkim krokiem podeszli ponowienie do kanap. Spojrzeli najpierw na
starszą siostrę i aż poczuli w gardłach jak im się cofa. Następnie skierowali
wzrok na młodszą, która nadal trzymała się za czerwony policzek i z trudem
powstrzymywała łzy.
- Chodź, nie warto –
powiedział Malfoy i objął Astorie ramieniem. Cała trójka wyszła z Pokoju
Wspólnego i udała się do Wielkiej Sali. Przeszli przez wielkie drzwi a rozmowy
ucichły. Wszyscy skierowali wzrok w ich stronę. Nie przejmując się tym zbytnio
poszli do swojego stołu i jakby nigdy nic zaczęli jeść kolacje. Nagle do Draco
podszedł Ron i uderzył go z całej siły w twarz. Był cały czerwony ze złości.
Nie panował nad sobą.
- Co ty kurwa robiłeś z moją
dziewczyną ? – zapytał krzycząc.
- Nic, ja pierdole Weasley !
Co ci odbiło ?! – powiedział zirytowany blondyn.
- Obejmowałeś ją ! –
odpowiedział z pogardą – A ty co ? W siostrę się bawisz ?! – zwrócił się do
zdziwionej Ślizgonki.
- Nie ! Draco mnie tylko
przed nią obronił ! A ty jak zwykle o nic nie zapytasz tylko od razu
stwierdzasz ! – krzyknęła i wybiegła z sali. Ron stał jeszcze chwile i patrzył
w miejsce gdzie jeszcze przed chwila siedziała Greengras. Obudził się dopiero
kiedy poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- Leć za nią – powiedział
Malfoy a on spojrzał na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Czy on mi właśnie pomaga ? – pomyślał.
- Ja przepraszam, nie
wiedziałem – wymamrotał ledwo słyszalnie.
- Dobra, ale teraz leć bo się
jeszcze bardziej obrazi – zaśmiał się blondyn.
- Dzięki – odpowiedział
Weasley i wyciągnął ku niemu rękę. Draco ujął ją i ponownie zabrał się do
jedzenia.
***
Hermiona obserwowała całe zdarzenie ze swojego stałego
miejsca prze stole Gryffindoru. Nie miała pojęcia, że jej przyjaciel jest taki
wybuchowy. Zdziwiła się jeszcze bardziej widząc scenę, w której Ślizgon i
Gryfon ściskali sobie rękę. To kompletnie namieszało jej w głowie. Ona
skończyła już posiłek więc kierowała się do wyjścia patrząc na stół uczniów
Domu Węża. Kiedy jeden z nich złapał z nią kontakt wzrokowy uśmiechnęła się
tajemniczo i dała znak głową, że zobaczą się na patrolu, po czym odwróciła
głowę i poszła do dormitorium przyjaciółki. Chciała sprawdzić jak ona się czuje
i co robi. Strasznie się o nią martwiła. Doszła na miejsce i jednym, szybkim
ruchem odsłoniła kotary. Zastała tam rudą osóbkę, siedzącą z podkulonymi nogami
a na około pełno chusteczek higienicznych. Wyglądała jak swój dawny cień.
- No i jak się czujesz ? –
zapytała Hermiona.
- Nijak – odpowiedziała Ruda
z taką obojętnością, że nie sposób się nie zirytować.
- Ej no kurde. Jesteś Ginny
Weasley i będziesz się użalać nad jakimś skończonym kretynem ? Co się z Toba do
cholery dzieje ? Gdzie się podziała ta dziewczyna, które nie przejmowała się
sprawami miłosnymi i najważniejsza była przyjaźń i zakupy ? Gdzie ona jest ?
Tęsknie za nią. Za naszymi plotkami i głupimi pomysłami. Rozmowami w nocy.
Wspólnym śmiechem i płaczem – krzyknęła zirytowana szatynka a ostatnie zdania
powiedziała nad wyraz spokojnie.
- Zabito ją. Ona już nie
istnieje – odpowiedziała z bólem w głosie.
- To zmartwychwstanie.
Jedziemy w piątek na zakupy, i nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu. A teraz
przepraszam cię bardzo idę po jakieś ciuchy, bo trzeba doprowadzić cię do
porządku – zaśmiała się i zaczęła grzebać po szafce przyjaciółki. Po
znalezieniu odpowiednich rzeczy zaciągnęła Rudą do łazienki i kazała wziąć
prysznic. Następnie dała jej kolację, którą zabrała dla niej z Wielkiej Sali i
zaczęła ogarniać. Po dobrej półtorej godziny Ginny wyglądał znośnie. Oczywiście
nie tak jak kiedyś. Do tego trzeba czasu. Przywołała do siebie Ognistą i dwie
szklanki, po czym rozlała trunek i razem z przyjaciółką pogrążyła się w
rozmowie. Po paru porcjach alkoholu śmiały się i rozmawiały jak dawniej.
Hermiona opowiedziała o wszystkim co się dziś stało w W.S a Weasley słuchała
tego z otwartą buzią. Później wymieniły
się najnowszymi plotkami a największą z nich była kłótnia bliźniaczek Greengras
i związek Cho Chang z Seamus Finnigan’a. Nim się obejrzały starsza musiała iść
na patrol. Szybko założyła jakieś wygodne ciuchy i ciepły sweter, po czym
ruszyła w umówione miejsce czyli do Sali Wejściowej. Miała już lekkie
opóźnienie, ale zbytnio się tym nie przejmowała, ponieważ odzyskała przyjaciółkę,
a to było ważniejsze.
***
- No i gdzie ona jest ? –
pieklił się Draco patrząc na zegarek i widząc piętnaście minut spóźnienia –
Przecież ona się nigdy nie spóźnia. A może .. – nie dokończył, bo usłyszał
kroki dochodzące ze schodów – No, no, no. Panna- Wiem-Wszystko- Granger się
spóźniła ? Co się stało ? – zabawiał się w najlepsze blondyn, ale widząc, że
jego towarzyszka lekko chwieje się na nogach odpuścił, podszedł do niej i
zaoferował ramię. Ona popatrzyła na niego jak na idiotę, ale po chwili zaśmiała
się i przyjęła propozycję.
- A więc ? Rozmawiałeś z
Blaise’m ? – zapytała nie owijając w bawełnę.
- Tak. Amortencja. To przez
nią – odpowiedział, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.
- Ale jak ? – dociekała.
- Już ci mówię. To … - zaczął
opowiadać. Począwszy od rozmowy w pokoju, do bójki w Wielkiej Sali. Hermiona
była wyraźnie w szoku. Nigdy nie spodziewała by się takiego obrotu sprawy. W
głowie się nie mieściło, że można zrobić coś tak okropnego. Nie odpowiedziała
nic tylko tępo wpatrywała się w drogę przed nimi. Mieli jeszcze godziną
patrolu, więc postanowili wyjść przed zamek, i sprawdzić czy nikogo nie ma,
ponieważ wszystkie korytarze w zamku już obeszli. Poszli na boisko quidditcha. Nocą
wyglądało jeszcze pikniej niż w dzień. Bramki oświetlone przez światło księżyca, trybuny w półmroku i
lśniąca trawa, na której już pojawiała się rosa. Udali się na trybuny i usiedli
na najwyżej położonym miejscu.
- Jak ich pogodzimy ? –
zapytała Hermiona.
- Mam pewnien pomysł ale nie
wiem czy się powiedzie.
- Zawsze można spróbować.
- To zrobimy tak… - i
opowiedział jej swój plan na co ona uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na
niego czekoladowymi oczami, w których widać było podniecenie i zaangażowanie. On
uśmiechnął się i wstał podając swoja rękę. Ujęła ja bez zbędnych słów i powoli
kierowali się w stronę zamku, zawzięcie dyskutując o jutrzejszej intrydze. Blondyn
odprowadził ja pod portret Grubej Damy i pożegnał. Ona uśmiechnęła się ciepło i
upewniła, że widzą się przed śniadaniem w opuszczonej klasie, w której była kiedyś
Transmutacja.
***
Następnego dnia Hermiona wstała z lekkim bólem głowy
spowodowanym, wczorajszym alkoholem. Nie był ona jakiś strasznie Duzy, ale i
tak musiała wypić Eliksir Na Kaca. Nie budząc nikogo wzięła ciuchy i poszła do
łazienki się ogarnąć. Po trzydziestu minutach wyszła ubrana w czarne spodnie,
biały top i szarą bluzę. Włosy miała związane w warkocza przerzuconego przez
lewe ramię, a na twarzy widniał delikatny makijaż, podkreślający jedynie jej
długie rzęsy. Chwyciła swoją torbę, wyładowaną po brzegi książkami i udała się w
miejsce spotkania. Była trochę przed czasem, więc usiadła na ławce, wcześniej
za pomocą zaklęcia oczyszczając ją z kurzu i zaczytała się w mugolskiej książce
‘’ Od nienawiści do miłości ‘’. Pogrążona w lekturze, nie zauważyła, ze ktoś
wszedł, a mianowicie pewien przystojny blondyn. Stał tak, wpatrując się w nią i
nic nie mówiąc, tylko uśmiechając się wrednie.
- Od nienawiści do miłości ? – zadrwił – ciekawe przynajmniej ? –
zapytał, tym samym wybudzając ją z transu. Natychmiast zamknęła książkę i
zrobił miejsce obok siebie, tak żeby mógł usiąść.
- Bardzo, mógłbyś przeczytać,
może coś byś zrozumiał – odpowiedziała.
- Jasne, a mianowicie co ?
- Przeczytaj, a sam się dowiesz
– powiedziała a w jej oczach pojawił się tajemniczy błysk. Draco na tę uwagę
przewrócił tylko oczami.
- To sprowadzisz tu dziś
Rudą, a ja powiem Zabini’emu co i jak – zmienił temat.
- To musi się udać –
stwierdziła,
- Jak nie to ja nie nazywam
się Draco Malfoy – podsumował i uśmiechnął się do niej uroczo. Odwzajemniła
gest, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Gdyby stała, nogi odmówiły by jej
posłuszeństwa pod wpływam takiego widoku. Ustalili jeszcze parę drobnostek i w
znakomitych humorach poszli na śniadanie. Ta część dnia, jaki i cała reszta
minęła szybko. Nim się obejrzeli byli już po obiedzie i siedzieli w swoich
Pokojach Wspólnych. Ginny cały czas była przygnębiona, a Hermiona co chwilę
patrzyła na zegarek, aby upewnić się, że się nie spóźnią. Kiedy wybiła
odpowiednia godzina zagadała do Ginny aby przeszły się po zamku, bo chce trochę
odpocząć od tej nauki. Ruda z początku trochę się upierała, ale w końcu uległa
błaganiom przyjaciółki. Nie minęła dziesięć minut i znalazły się pod klasą, w
której jeszcze rano była z Malfoy’em.
- Wejdziemy ? – zaproponowała
szatynka.
- Po co ?
- Tak po prostu. Zobaczymy co
tu jest.
- No dobra, jak chcesz –
odpowiedziała obojętnie Weasley’ówna. Po chwili stały w pustej klasie, o dziwo
czystej. Nie zwróciły na to zbytniej uwagi tylko usiadły na ławce i zaczęły
rozmowę. Hermiona próbowała nawiązać jakiś kontakt z młodszą Gryfonka, ale ta
była jak w zamkniętej kuli. Hermiona po woli zaczynała się niecierpliwić, gdzie
jest Blaise, jednak jej wątpliwości zostały rozwiane, gdy ktoś wbiegł do klasy
z hukiem. Okazał się to czarnoskóry chłopak, z bukietem narcyz. Widać, że
biegł, bo był strasznie zdyszany. Rozejrzał się i już po chwili klęczał przed
Ginny przepraszając ją za wszystko. Była nieugięta i zdziwiona. Zaczęła
krzyczeć i bulwersować się z zaistniałej sytuacji. Brązowowłosa korzystać z
nieuwagi przyjaciół bezszelestnie opuściła klasę wpadając w czyjeś umięśnione
ramiona. Nie musiała patrzeć kto to. Wiedziała, że to on. Jego perfumy
rozpoznała by wszędzie. Kiedy uniosła wzrok, uśmiechnęła się czarująco i stanęła
na własnych nogach zalewając się niewielkim rumieńcem.
- Jak myślisz, wybaczy ? –
zagadał blondyn.
- Musi, bo jak nie to
niestety, ale zmieniasz nazwisko – zażartowała, a on się zaśmiał. Usiedli na
parapecie naprzeciwko drzwi i nasłuchiwali. Z początku było słychać podniesione
głosy uczniów, ale z każda chwilą cichły, aż w końcu umilkły. Prefekci
spojrzeli na siebie tym samym wzrokiem, który mówił Chyba się udało i równocześnie zeskoczyli z parapetu kierując się
na kolacje.
- To widzimy się w sobotę ? –
zapytał Draco.
- Co ? Poco ? – zdziwiła się.
- No miałaś ze mną… - zaczął
ale mu przerwała.
- Tak pamiętam. To, o której
po mnie przyjdziesz ?
- O dziewiętnastej czekam pod
portretem. Idziemy na dyskotekę, więc nałóż coś w czym będzie
ci się wygodnie
bawić i seksownie rzecz jasna. W sumie dla mnie możesz iść nawet nago. Nie
przeszkadza mi – powiedział i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Zboczeniec – skwitowała Hermiona,
ale również się uśmiechnęła, z rumieńcem na twarzy. Tak minęła im rozmowa w
drodze do Wielkiej Sali. Na posiłku nie było ani Ginny, ani Blaisea.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz