czwartek, 30 października 2014

Miniaturka Blase i Ginny



          Siedzę właśnie w kawiarni, tej co zwykle i popijam kawę, czarną bez cukru. Jak co dzień patrzę na wejście do jej pracy. Mimo, że jest czarownicą pracuje w mugolskiej kancelarii prawniczej, której właścicielką jest jej najlepsza przyjaciółka, Hermiona Granger, teraz Weasley. Każdy się spodziewał, że przyjmie to nazwisko, ale każdy też myślał, że wyjdzie za Ronalda Weasleya , a nie George. Po wojnie owszem, spotykali się, ale Wieprzlej ją zdradził. Tak, że perfekcyjna Panna Granger ( teraz Weasley ) rzuciła go jak tylko się dowiedziała i poszła na studia mugolskie. Po pierwszym roku, siedząc na ławce w parku zobaczyła swojego teraz męża jak kłóci się ze swoją narzeczoną, teraz żoną Lee Jordana, Angeline Johons ( Jordan ). No to skoro oboje byli ze złamanymi sercami zaczęli spędzać ze sobą dużo, dużo czasu. Tak wyszło, że w końcu zaczęli się spotykać. Teraz wszystko się pomieszało w tych związkach i jest inaczej niż każdy myślał. To jest tak: Hermiona George Weasley, Pansy Harry Potter, Astoria Ronald Weasley, Luna Draco Malfoy, Cho Neville Longbottom, Angelina Lee Jordan, no i na sam koniec Hanna Teodor Nott. Wszystko po wojnie się zmieniło. Każdy się lubi, wszyscy wszystko sobie wyjaśnili. Jest tylko jedna, która nie znalazła swojej drugiej połówki. Tak, Ginewra Molly Weasley. To właśnie dla niej codziennie siedzę w tej kawiarni i czekam aż będzie szła do pracy i z niej wychodziła. Za każdym razem obiecuje sobie, że tym razem zaproszę ją na randkę a i tak moje przyrzeczenia szlag trafia. Tak, ja Blaise Zabini, arystokrata, boje się podejść do kobiety i zaprosić na kolacje. Nigdy nie sprawiało mi to problemu. Zawsze podchodziłem, czarujący uśmiech jakaś gadka i każda była moja. Jednak nie ta. Ta jest inna. Ma w sobie coś, czego nie ma żadna. Jednym słowem jest wyjątkowa. Pamiętam jak dwa lata temu siedziałem u Smoka w domu i on mi powiedział, że spotkał dziewczynę inną niż wszystkie. Na początku pomyślałem, że chodzi mu o wygląd, że może jakaś wyjątkowo ładna. No bo w końcu Draco Malfoy i Blaise Zabini słynęli z opinii kobieciarzy. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to Luna Lovegood ? Ta, którą wszyscy nazywali Pomyluną, ta która czytała gazetę do góry nogami, ta która była zawsze szczera do bólu i nie przejmowała się, że ludzie gadają za jej plecami. Miała swój świat i swoje kredki. W pewnym sensie mnie to intrygowało i podziwiałem ją za to. Zawsze chciałem taki być, no może nie do końca ale w jakimś stopniu. No ale wracając. Siedzieliśmy u niego w salonie i on mi to wszystko mówi a ja nie mogłem uwierzyć. Wyśmiałem go i powiedziałem, że to i tak będzie panienka na jedną noc, po czym śpieszyłem się na obiad do mamy i musiałem iść. Niespełna pół roku po tej rozmowie dostałem zaproszenie na ich ślub. Są szczęśliwi i mają syna, czyli mojego chrześniaka. Nadal nie wierzę, że on Draco Malfoy ożenił się z Luną Lovegood ( Malfoy ). Także, teraz wierzę, że są dziewczyny wyjątkowe, i Ginny właśnie tak jest. Wyjątkowa.
          Siedzę już tak dobrą godzinę i pracuje nad nowym projektem dla firmy. Jestem dyrektorem fabryki. Produkujemy miotły. Nagle widzę ją. Idzie jak zwykle szybkim krokiem. Pewnie znów zaspała, co często jej się zdarza. Jak zwykle zatrzymuje się przy małej budce i kupuje dwie duże kawy rozpuszczalne z mlekiem. Dla siebie i Hermiony. Wygląda czarująco. Czarna sukienka przed kolano, czarne bardzo wysokie szpilki, szara marynarka. Włosy rozpuszczone i zarzucone do tyłu na plecy. Przez ramię przewieszona duża czarna torba. Nie widzę jej twarzy, ale zgaduję, że błąka się tam jakiś lekki uśmiech, bo trzeba przyznać mamy kwiecień i pogoda jest rewelacyjna. Mam wrażenie, że to będzie mój dzień, ze to stanie się właśnie dzisiaj. Wiedząc, że nic rozsądnego już nie zrobię zamykam laptopa i czekam aż przyjdzie Draco. Pracujemy razem i ma przynieść jakieś papiery do podpisania. Mój przyjaciel ma w zwyczaju się spóźniać więc nie mam mu tego za złe.
 - Cześć stary – wita się Smok podając mi rękę. Po piętnastu minutach przyszedł.
- Cześć – również podaje mu rękę.
- Masz podpisz te papiery i będziemy mieli z głowy – podaje mi teczkę z jakąś umową.
- A co to jest ? – pytam ale nie czekając na odpowiedź podpisuję. Komu jak komu ale Draco mogę ufać. Nie wykręcił by mi żadnego numeru.
- Umowa o wstąpienie w spółkę z nowymi dostawcami. Na naszą korzyść więc nie ma co się przejmować, że nie wyjdzie. W najgorszym wypadku będziemy dzielić kasę na pół, co i tak wyjdzie nam i firmie na korzyść – zaśmiał się.
- Co oni by bez nas zrobili ? - ja też się zaśmiałem.
- Dobra żarty żartami ale ja chce wiedzieć, jak mojemu kochanemu Diabełkowi idzie zaproszenie Wiewióry na randkę ? Hm ? Czy może tchórzysz ? Tak na pewno. Przecież ty się boisz ja zaprosić – powiedział, a ja miałem wrażenie, że mnie podpuszcza.
- Ja się boje ? Ja ? Blaise Zabini ? Chyba śnisz Smoczku. Ja się niczego nie boję.
- To dlaczego jej jeszcze nie zaprosiłeś ?
- Bo czekam na odpowiedni moment.
- A kiedy on nadejdzie ?
- Tego nie wiem. Na pewno nadejdzie. Kiedyś tam
- Kurde Blaise przyznaj się, że boisz się odrzucenia, przez jedną z najseksowniejszych panienek w jej roczniku.
- Nie zapominaj, że masz żonę.
- Nie zapominam, dlatego powiedziałem jedna z, bo przecież Luna jest na pierwszym miejscu. Z resztą ty nie zapominaj, że to dzięki mojej ŻONIE się poznaliście.
- Pamiętam. Takiej kompromitacji, nie da się zapomnieć.
- Hahahah.. Pamiętam to doskonale.
- Ja też
Dokładnie rok temu, 24 kwietnia 2006 roku zostałem zaproszony na kolacje do domu Draco. On razem ze swoja dziewczyną chcieli powiedzieć, że się zaręczyli i proszą nas na swoich świadków. Ja jak to ja zacząłem składać gratulacje i śmiać się w najlepsze, że tego się nie spodziewałem. Ponieważ byłem trochę wstawiony poszedłem do kuchni, żeby przynieść trochę ognistej. Nie spodziewałem się, że ona pójdzie tam za mną. Chwyciłem wino odkorkowałem je, dla pań oczywiście, wziąłem w jedna rękę wino i dwa kieliszki a w drugą Ognistą Whisky. Odwróciłem się gwałtownie i wpadłem na rudowłosą piękność. Ponieważ wino było otwarte, wylałem trochę na jej śnieżnobiałą sukienkę. Takiego pecha to ja nie miałem jeszcze nigdy. Zacząłem ją zaraz przepraszać i zapewniać, że pokryję koszty prania, a ona najzwyczajniej w świecie się śmiała. Powiedziała, że nie trzeba i że poradzi sobie sama. Poprosiła Lunę o jakieś ciuchy i się przebrała. Do końca kolacji nie wypiłem nawet kropli alkoholu, a oni cały wieczór naśmiewali się z mojej wpadki.
- Oj Diabełku. Jednak, musisz przyznać, że od tamtego momentu cię zainteresowała.
- No tak, bo zaczęła się z tego śmieć. Rozumiesz ? ŚMIAĆ ! Przecież Dafne to by się obraziła na miesiąc, zażądała nowej sukienki, i nie dała żyć.
- Ale Dafne już nie ma. Była, ale nie ma. Z tego co słyszałam to Teodor wdał się z nią w romans, a Hanna coś podejrzewa. Wiesz, ma się swoje źródła.
- No nie ma. Zawsze uważałem, że ona na mnie nie zasługuje.
- Tak, tak. Wmawiaj sobie, wmawiaj. Więc jak ? Zaprosisz ja w końcu ?
- Powiedziałem, że czekam na odpowiedni moment. Jakbym chciał, to bym mógł wejść tam teraz i ją zaprosić, ale poco robić niepotrzebne zamieszanie ? Przecież mogę czekać na odpowiednią chwilę – powiedziałem, ale słowa ledwo mi przechodziły przez gardło. Co ja zrobiłem ? Zachowałem się, jakbym w ogóle nie znał Smoka. Już wiem co się zaraz zdarzy.
- Nie zrobisz tego – żachnął się.
- Ja nie zrobię ? – próbowałem się bronić, chociaż wiedziałem, że i tak przegrałem.
- Tak – odpowiedział z wrednym uśmiechem.
- Zrobię – przecież nie mogę się poddać bez walki.
- To dawaj. Jest teraz w biurze. Pracę zaczyna dopiero za dziesięć minut jeszcze zdążysz.
- No dobra – głupia, pieprzona duma. Tylko dlatego, żeby nie wyjść na mięczaka idę teraz do tego jej biura i musze to powiedzieć. Nie mogę przegrać. A może by tak oszukać Smoczka ? Wejść tam, powiedzieć, że to pomyłka i wyjść ? Jaki ja jestem idotyczny. I tak by się dowiedział. Jakbyśmy się umówili, to Ginny zaraz by zadzwoniła do Luny a ona do Draco. Chyba, ze powiedzieć, że dała mi kosza. To też odpada. Teraz będzie na odwrót. Draco do Luny a ona do Ginny i o. Czyli muszę to zrobić. Merlinie, w co ja się wpakowałem. Zatrzymałem się przed jakimś stoiskiem z kwiatami zaraz koło wejścia i kupiłem bukiet słoneczników. Nie wiem czemu te, ale bardzo je lubię. Wszedłem po schodkach prowadzących do kancelarii, poprawiłem jeszcze krawat i nacisnąłem na klamkę otwierając drzwi. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pięknie wnętrze. Waniliowe ściany i podłoga z ciemnego drewna idealnie do siebie pasowały. Zaraz naprzeciwko drzwi wejściowych były inne dwie pary drzwi. Na jednej tabliczce pisało Hermiona Jean Weasley, a na drugich Ginewra Molly Weasley. Po lewej stronie były drzwi do toalety i fotele dla oczekujących spotkań klientów. Po prawej stronie stało biurko sekretarki, która już uśmiechała się do mnie zalotnie. Kobiety, prawie wszystkie takie same. Podszedłem do niej.
- Przepraszam .. Rose – powiedziałem patrząc na plakietkę na jej koszulce – Gdzie znajdę Ginny ? – zapytałem grzecznie uśmiechając się czarująco.
- Ale pani Ginny jeszcze nie przyjmuję – powiedziała.
- Ale ja prywatnie, nie zawodowo. Proszę mi powiedzieć, w którym jest gabinecie.
- Eh.. No dobrze. Jest u siebie.
- Sama ?
- Tak, pani Hermiona musiała pilnie gdzieś wyjść.
- W takim razie dziękuje bardzo – powiedziałem i wyciągnąłem w jej stronę rękę. Ona podała mi ją a ja delikatnie ucałowałem knykcie. Sekretarka zaczerwieniła się a ja uśmiechając się czarująco zapukałem do drzwi Wiewióry. Strasznie się denerwowałem. Usłyszałem ciche Proszę i wszedłem.
- Jeszcze nie jestem gotowa pani Brown. Musi pani chwilę poczekać, przygotuje papiery. Chce pani coś do picia ? – powiedziała dopiero na mnie patrząc. Jej oczy rozszerzyły się a ona sama zrobiła się czerwona – Blaise ? Co ty tu robisz ? – zapytała zdezorientowana. Dobra, powiedz tyko, że chcesz się z nią umówić i tyle. Przecież to nie takie trudne.
- Ja, na czy no, ja .. To dla ciebie – powiedziałem podając jej kwiaty. Co za porażka – Właściwie, to już nic. Na razie – dodałem w pospiechu i wyszedłem z pokoju. Co ty ? Teraz tchórzysz ? Już prawie. Nie Blaise, tym razem to zrobisz. Ponownie wtargnąłem do pokoju bez pytania, zamknąłem za sobą drzwi i powiedziałem na jednym tchu.
- Umówisz się ze mną ?
- Co ? – zdziwiła się.
- Na czy, no wiesz, ja, no może po tym ..
- Tak.
-… incydencie nie będziesz chciała ale..
- TAK.
-.. może jednak się zgo.. Co ty powiedziałaś ?
- Zgadzam się palancie. Dzisiaj o dwudziestej koło mojego domu. Wiesz gdzie to ?
- No tak, bo nie mieszkasz już z rodzicami nie ?
- Nie, jak wiesz to świetnie, a teraz przepraszam mam klientów – powiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Jasne, już mnie nie ma. Do zobaczenia – mruknąłem i wyszedłem. Nie zdążyłem zamknąć drzwi – UDAŁO SIĘ – krzyknąłem a wszyscy się na mnie spojrzeli – Przepraszam wszystkich, po prostu się cieszę – dodałem skrępowany i chciałem poprawić marynarkę, kiedy usłyszałem chichot dobiegający zza drzwi. Jak zwykle musiałem się zbłaźnić. Miała rację, nazywając cię palantem. Poprawiłem tą marynarkę i z uśmiechem wyszedłem z kancelarii. Naprzeciwko w kawiarni siedział Draco i patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Ja tylko się uśmiechnąłem i przytaknąłem głową, no co mój przyjaciel również się uśmiechną. Ponownie wróciłem do przyjaciela i ze szczegółami opowiedziałem mu o tym co się tam stało. Później pogadaliśmy trochę o pracy i nim się obejrzałem była już trzynasta. Pożegnałem się ze Smokiem i jak najszybciej pojechałem do biura. Zostawiłem papiery, które uzupełniałem wczoraj wieczorem w domu, skończyłem projekt i przegrałem go na płytę. Zaniosłem dokładny opis, i obraz ja by mowy model miotły Petarda 5000 działał i wyglądał, do jego asystentki, która jak się okazało jakiś tydzień temu jest również jego kochanką. Zabrałem swój neseser i teleportowałem się do domu. Była godzina szesnasta. Za dwie godziny Ginny kończy pracę. Poszedłem do kuchni, zrobiłem sobie jakieś kanapki, herbatę i w spokoju zjadłem. Przebrałem się w luźny dres i usiadłem na kanapie oglądając telewizje. Z pozoru wyglądam jakbym się niczym nie przejmował, ale w środku wszystko się we mnie gotuje. Obejrzałem powtórkę wczorajszego meczu, którego nie mogłem obejrzeć, bo miałem masę papierów. Nim się obejrzałem do spotkania z Ginny zostało półtorej godziny. Bez pośpiechu poszedłem pod prysznic. Wyszedłem, przeczesałem ręką krótkie włosy i wysuszyłem się. Nałożyłem czarne spodnie i niebieską koszule, do tego trampki i byłem gotowy. Popsikałem się jeszcze perfumami, które trzymam na ‘’specjalne okazje’’, wziąłem portfel, kluczyki od samochodu i pojechałem. Po drodze wstąpiłem jeszcze po kwiaty, znowu słoneczniki, tym razem trochę więcej. Po jej domem byłem punktualnie. Zapukałem i otworzyła mi jeszcze całkiem niegotowa dziewczyna.
- O, myślałam, że się trochę spóźnisz – uśmiechnęła się – Zazwyczaj się spóźniają – szepnęła chyba do siebie – Ale chodź, wejdź, ja za chwilę będę gotowa – i gestem zaprosiła mnie do środka.
- Proszę, to dla ciebie – podałem jej kwiaty – I idź się szykuj, mamy zarezerwowany stolik -puściłem jej oczko a ona zarumieniona pobiegła do łazienki. Usiadłem zadowolony na kanapie i rozejrzałem się po jej mieszkaniu. Było malutkie i bardzo skromnie urządzone. Salon w kolorze pomarańczowym, połączony z żółtą kuchnią. Podłoga w obu pomieszczeniach była z jasnego drewna. Wszystkie meble były ciemne co idealnie kontrastowało z kolorami ścian i podłogi. Po niespełna dziesięciu minutach wyszła z łazienki. Jak na zawołanie poderwałem się na nogi i uśmiechnąłem na jej widok. Luźna czarna sukienka do połowy ud z trójkątnym dekoltem, na to jasna dżinsowa kurtka i na nogach czarne baletki. Do tego dobrała komplet złotej biżuterii. Malutkie wkręty w uszy, krótki, gruby łańcuszek i cieniutka bransoletka na kostce.    Przez ramie przewiesiła mała torebką. Wyglądała uroczo i tak bezbronnie.
- Idziemy ? – zapytała, bo stałem i nie mogłem się na nią napatrzeć. Chyba miałem otworzoną buzie, ale oby to tylko wrażenie. Jak dżentelmen otworzyłem jej drzwi. Ona zamknęła je na klucz. Jak przystało zaoferowałem jej swoje ramię i poczułem jej słodkie perfumy, o zapachu maliny. Od dziś uwielbiam te owoce. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.
Droga minęła nam na przyjemnej rozmowie o jej jak i mojej pracy. Zatrzymaliśmy się przed restauracją Dream i weszliśmy do środka. Oczywiście wcześniej zaparkowałem samochód i oferując ramię przeprowadziłem do wejścia. Dogadałem się z kelnerem o zarezerwowany stolik, a on zaprowadził nas w wyznaczone miejsce. Dopiero teraz, siedząc z nią twarzą w twarz, na czy ona patrzyła w kartę a ja na nią, czuje jak mi bije serce i jak się przy niej denerwuje. Co za porażka. Blaise myśl, myśl.
- Co proponujesz ? – zapytała,
- Co ? A, no nie wiem, jestem tu pierwszy raz – odpowiedziałem zdezorientowany.
- Naprawdę nie byłeś tu jeszcze z żadna ze swoich zdobyczy ?
- Kochanie, ja już dawno nie mam takich zdobyczy.
- Od kiedy ?
- Od jakiegoś roku – uśmiechnąłem się z myślą, że mnie zrozumie.
- Yhym. No to dość długo jak na jednego z największych kobieciarzy Hogwartu.
- Ludzie się zmieniają, pamiętaj – powiedziałem, puściłem jej oczko i zacząłem przeglądać kartę. Ona z początku, nie wiedziała co ma powiedzieć, i patrzyła na mnie jak na kompletnego idiotę, ale nie dałem się złamać. Chciałem dać jej do myślenia. Niech cos zrozumie. Proszę. Niech nie będzie jedną z tych, które nie rozumieją kompletnie nic i zawsze trzeba im wszystko podać na tacy.
- Czy mogę już przyjąć państwa zamówienie ? – zapytał kelner, który pojawił się praktycznie z nikąd. Spojrzałem na Ginny, która słodko zmarszczyła nosek, zastanawiając się nad wyborem dania.
- Poproszę filet z kurczaka z talarkami i do tego sałatkę grecką.
- Dwa razy to samo i butelkę czerwonego wina… Chyba, ze wolisz białe ? – zapytałem ją.
- Nie, czerwone niech zostanie.
- Czy to będzie wszystko ? – zapytał kelner.
- Tak dziękujemy – odpowiedziałem a ten natychmiast zniknął – Więc powiedz mi coś o sobie ?
- Przecież ty znasz mój plan dnia na pamięć. Widzę cię codziennie rano w tej kawiarni jak patrzysz co robię. Od jakiś pięciu miesięcy cię widzę, a od trzech zaczynam zwracać większą uwagę na wygląd, z nadzieją, że w końcu mnie gdzieś zaprosisz. Wiesz jak się ucieszyłam kiedy dowiedziałam się, że Luna pogadała z Draco, żeby on pogadał w końcu z tobą. Nawet sobie tego nie wyobrażasz – skończyła swój monolog. Czyli to był podstęp ? Wiedziałem, że cos mi tu nie pasuje. Draco zawsze tylko machał na to ręką, a dziś się starał. Zabini ty ośle.
- To, to ty wiedziałaś ?! I nie mogłaś się przynajmniej spojrzeć ? Wiesz jak na to liczyłem ? Pomyśl, że ja przed twoja pracą tam byłem, po twojej pracy i nieraz się zdarzało, że i w trakcie. Za każdym razem liczyłem, że się spojrzysz i może coś.. Kobiety – mruknąłem, ona się tylko zaśmiała i ujęła moją rękę leżącą na stoliku.
- Ale ty jesteś uroczy wiesz ?
- Wiem, ale to tylko nieliczna z moich zalet. Jeszcze jest skromność, to na pierwszym miejscu – po raz kolejny ją rozbawiłem. Uff.. Nie jest tak źle jak sobie wyobrażałem.
Później kelner przyniósł wino i jedzenie. W spokoju zjedliśmy, po czym po opróżnieniu butelki wina wybraliśmy się na długi spacer po mieście. Zdziwiłem się kiedy złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się. To mi się nawet nie śniło. Długo chodziliśmy wspominając stare czasy jak się nienawidziliśmy, opowiadaliśmy różne historie. Praktycznie cały czas wybuchaliśmy śmiechem. Później odwiozłem ja do domu i umówiłem na kolejne spotkanie, i kolejne, i kolejne. Tak rozpoczęło się moje długie i ciężkie życie u boku upierdliwej, rudowłosej Gryfonki.. 

Więc jest obiecana miniaturka. Nie wiem co napisać. Nie wiem, czy się podoba, mam nadzieje. Proszę o komentarze i no. Dobranoc :)  

1 komentarz:

  1. The best casino, casino, best welcome bonus & games - Drmcd
    Slots at the 남양주 출장마사지 best online 여주 출장샵 casinos with bonuses and bonuses 시흥 출장안마 for US players. Play 김해 출장샵 the games 충청남도 출장마사지 you love with no deposit and No deposit required.

    OdpowiedzUsuń