poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 3



          Następnego dnia Hermina obudziła się dość wcześnie. Spojrzała na zegarek, pokazywał 5.00 rano. Usiadła na łóżku i popatrzyła w okno. Pogoda wyglądała na ładną. Słońce wschodziło, na niebie nie było żadnych chmur a drzewa kołysał lekki wiatr. Mimowolnie się uśmiechnęła na ten widok. Postanowiła, że pójdzie do łazienki, zanim  jej współlokatorka się obudzi. Wyjęła z kufra ciuchy i udała się do toalety. Wzięła szybki prysznic, zrobiła lekki makijaż, włosy upięła w luźnego koka i ubrała się. Wyszła do pokoju i spojrzała na końcowy efekt. Strój, który wybrała idealnie do niej pasował. Białe rurki podkreślały  jej zaokrąglone biodra, obcisła czarna koszulka uwydatniała jej pełne piersi, a nałożony czerwony sweter dodawał całemu strojowi wesołe dla oczu odczucie. Na nogach widniały czarne trampki. Fryzura jaką miała z całym strojem komponowała się świetnie, a makijaż jaki sobie zrobiła podkreślał jej kobiecość. Jednym słowem wyglądała oszałamiająco. Szybkim krokiem podeszła do biurka i spakowała podręczniki na dzisiejsze lekcje, a ponieważ był poniedziałek były to książki z Transmutacji i Starożytnych Run. Kiedy ze wszystkim się już uporała wzięła książkę, i pogrążyła się w lekturze. Za nim się obejrzała była już 7.00. Postanowiła obudzić swoją przyjaciółkę. Podeszła do niej i lekko potrząsnęła jej ramie, ale ta tylko mamrotała coś pod nosem. Hermina uśmiechnęła się lekko i mocniej szturchała ramię Gryfonki, jednak bez rezultatów. Postanowiła, że zrobi to w bardziej brutalny sposób. Popatrzyła na rudowłosą i łapiąc za jej kołdrę mocno ja pociągnęła. Najmłodsza latorośl Weasleyów spadła z łóżka i ze wściekłością popatrzyła na Hermione, która nie mogła się powstrzymać i wybuchła głośnym śmiechem.
- HERMIONA ! – wykrzyczała Ginny
- Wstawaj, za godzinę śniadanie – odpowiedziała powstrzymując z trudem swój śmiech.
Ginevra podniosłą się z podłogi po czym z niechęcią udała się o łazienki. Herm w tym czasie spakowała podręczniki przyjaciółki. Były takie same jak jej. Pomimo tego, że była ona młodsza chodziły razem do klasy dzięki zdanym egzaminom pozwalającym chodzić na ostatni rok. Weasleyówna w końcu wyszła z łazienki i razem udały się do Wielkiej Sali na śniadanie. Była ona już prawie cała zapełniona. Usiadły przy stole Gryffindoru i zajęły się jedzeniem. Ginny nalała sobie i Hermionie soku dyniowego po czym wzięła dwa tostu i położyła na nich ser. Herm również wzięła dwa tosty ale już nie znalazł się na nich ser tylko dżem wiśniowy, jej ulubiony. Po chwili dosiedli się do nich Harry i Ron. Obydwaj byli bardzo zaspani ale w ich oczach malowało się szczęście z powodu powrotu do Hogwartu. Po skończonym śniadaniu dwie Gryfonki udały się pod salę Transmutacji. Po drodze odbyły bardzo ciekawą rozmowę.
 - Hermino, możemy pogadać ? – zapytała młodsza z dziewczyn.
- Oczywiście Gin, co się stało ?
- Bo.. bo ja muszę zerwać z Harry. – powiedziała a w jej głosie można było wyczuć wyraźne zakłopotanie
- Z powodu pewnego ciemnoskórego Ślizgona ? – zapytała znając już odpowiedź na to pytanie
- Skąd ty, jak ? – dopytywała się zdziwiona
- To widać. Chodzisz cały czas jakaś rozkojarzona, zamyślona, smutna a kiedy on się pojawia od razu się uśmiechasz. – odpowiedziała po czym uśmiechnęła się lekko
- Ale ja naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło. To tak samo. Nie chce ranić a co dopiero stracić Harr'ego. Chcę być jego przyjaciółką.. – tłumaczyła się zdenerwowana
- Gin uspokój się. On na pewno zrozumie i nadal będzie chciał się z tobą przyjaźnić. Nie masz wpływu na swoje uczucia – pocieszała ją
- Tak myślisz ? – zapytała z nadzieją
- Oczywiście. Jest mądry, zrozumie. – odpowiedziała i przytuliła rudowłosą. Nawet nie wiedziały kiedy znalazły się pod klasą. Miały jeszcze 5 minut do rozpoczęcia zajęć, więc usiadły na parapecie i wpatrując się w okno rozmyślały o rozmowach jakie je czekają. Hermione z Ronem, z którym musiała zerwać. Wiedziała o tym doskonale ale bała się jego reakcji. Nie miła pojęcia czy uda im się jeszcze być przyjaciółmi. Może on się wszystkiego wyprze? Ale przecież miała dowody, miała list, który dał jej Malfoy. No właśnie, Malfoy. Skąd u niego taka nagła zmiana? Teraz miała już kolejny powód do rozmyśleń. Ginny za to zamartwiała się swoją sytuacją. Zdawała sobie sprawę, że nie może dalej oszukiwać Harr'ego i powiedzieć całą prawdę. Chciała go mieć jako przyjaciela. A Blaise ? To była kompletnie inna bajka. Przy nim czuła się bezpiecznie, swobodnie. Jej serce mocniej biło, oddech był szybki i niespokojny, jej nogi przy nim były jak z waty. To musi być coś więcej. Z myśli wyrwał ich głos. Nagle do dziewczyn podszedł Ron :
- Hermino, czy możemy porozmawiać ? – zapytał drżącym głosem, wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Dziewczyna od razu domyśliła się o co chodzi.
- Tak, ja też chciałam z tobą porozmawiać. Nie mamy tylko dużo czasu bo zaraz lekcja.- odpowiedziała po czym przeprosiła Ginny, zeskoczyła z parapetu i odeszła z rudowłosym tak aby nikt ich nie usłyszał.
- Słuchaj.. Bo ja...ja – jąkał się ale nie przerwała mu – muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego ? – odpowiedziała udając że nie wie o co chodzi
- Bo ja się zakochałem w..- kontynuował ale nie dane było mu dokończyć
- W Astori tak wiem. Mogłeś mnie przynajmniej nie oszukiwać i powiedzieć jej żeby nie pokazywała listów od ciebie na lewo i prawo. – powiedziała z wyższością w głosie i podała mu wyjęty z torby kawałek papieru. Ron zaczerwienił się po czym wydukał
- Ja.. ja przepraszam Hermino. Nie wiedziałem, że to wszystko tak wyjdzie. Ja chce dalej się z tobą przyjaźnić kocham cię ale jak siostrę.
- Dobrze, rozumiem. – odpowiedziała mu i uśmiechnęła się lekko. – Od tej pory jesteśmy przyjaciółmi tak jak dawniej. – powiedziała. Następnie chciała się odwrócić słysząc jak profesor McGonagall otwiera klasę, jednak wpadła na kogoś całkiem niespodziewanie. Był to Draco. Szatynka zaczerwieniła się tylko po czym natychmiast odbiegła od blondyna i wbiegła do klasy zajmując miejsce koło Ginny. Kiedy wszyscy już zajęli miejsca dyrektorka podeszła do katedry i powiedziała.
- Panno Granger, Panie Malfoy proszę zostać po zajeciach. Mam z wami parę spraw do omówienia. A teraz przejdźmy do lekcji.. – Minevra zaczęła opowiadać dany temat, który był przypomnieniem wszystkich klas, a dwójka uczniów spojrzała na siebie. Dziewczyna była przestraszona ale mimo to wysiliła się na drobny uśmiech do chłopaka, w końcu się pogodzili. On nie został jej dłużny. Odwzajemnił uśmiech. Patrzyli na siebie tak dobre parę minut, ale Gryfona w końcu odwróciła wzrok i zaczęła robić notatki. Ślizgon nie zamierzał przestać na nią patrzeć. Cały czas myślał o tym jak ją przeprosił i o tym jak dużo to dało. Po godzinie lekcja dobiegła końca. Wszyscy po słowach  Jesteście wolni, szybko się spakowali i wręcz wybiegli z klasy. Zostali tylko oni. Patrzyli na McGonagall czekając na to co im powie.
- Więc żeby nie przedłużać i nie zabierać wam czasu wolnego. Chciałabym żebyście zostali prefektami naczelnymi. – powiedziała i spojrzała na dwójkę siedzących przed nią uczniów. Hermiona od razu pokiwała głową na zgodę a w jej oczach pojawiła się radość. Draco chwilę się jeszcze zastanawiał ale przyjął propozycję dyrektorki. – Wiec skoro nimi już jesteście macie kilka przywilejów ale i obowiązków. Dostajecie swoje dormitoria w kolorach waszego domu. Wejście do nich jest przez wasze Pokoje Wspólne. Codziennie od godziny 22.00 do 00.00 będziecie patrolować korytarze, błonia i resztę zamku. Tylko pamiętajcie że nie możecie się rozdzielać. Takie są zasady. Wiecie doskonale, że nasz woźny nie jest już tak  młody i nie może tego robić, dlatego zleciłam to wam. Macie prawo odejmować i dodawać punkty domom jak i wlepiać szlabany ale tylko do mnie. Mam nadzieje, że jesteście na tyle mądrzy, że nie będzie w tym rewalizować. Następnym przywilejem jest to, że możecie wychodzić za mury Hogwartu kiedy chcecie, ale oczywiście jeśli nie ma zajęć. To są klucze do bramy i zamku. Pamiętajcie, żeby ich nie zgubić i wracać przed 22. To chyba wszystko . Dziękuję możecie iść. – powiedziała a oni odwrócili się z zamiarem wyjścia jednak dyrektorka jeszcze na chwilę ich zawołała. Zgodnie się odwrócili – Za niedługo będzie organizowana impreza z okazji Nocy Duchów więc będziecie odpowiedzialni za jej przygotowanie, ale o tym jeszcze będziemy rozmawiać. Proszę o tym nikomu nie wspominać. To już na pewno wszystko. – dodała. Słysząc te słowa wyszli z klasy. Hermiona miała zamiar udać się na błonia i poczytać ale coś, a raczej ktoś jej na to nie pozwolił.
- To co Granger ? Zostaliśmy prfektami? – zagadał do niej.
- Na to wygląda. – odpowiedziała
- Gdzie idziesz ? – zapytał, czego ona całkiem się nie spodziewała
- Na błonia, taka ładna pogoda. – powiedziała spoglądając przez okno i uśmiechając się. Na ten widok wywrócił tylko oczami.
- Mogę iść z tobą ? – zapytał z nadzieja w głosie. Szatynka zaniemówiła.
- Malfoy zaskakujesz mnie. Najpierw mnie przepraszasz a teraz to ? Jestem w szoku. – odpowiedziała.
- Mówiłem chcę się zmienić a teraz nie mam co robić. Zabini błądzi w chmurach. A skoro z tobą się pogodziłem to pomyślałem że nie masz nic przeciwko. Ale jak nie to spoko. No bo w końcu kto by chciał spędzać czas ze Śmierciożercą. – odpowiedział i odwrócił się z zamiarem odejścia ale poczuł czyjąś drobną dłoń na swoim ramieniu.
- Byłym Śmierciożercą, i to z przymusu. Nie zapominaj o tym i tak chętnie spędzę z tobą tą godzinę. Może to naprawi nasze relacje? – powiedziała po czym odwróciła się szybko wołając Ślizgona za sobą. Razem udali się na błonia i usiedli na tej samej ławce na której się pogodzili. Przez jakiś czas panowała cisza, troszkę niezręczna ale zaraz szybko minęła.
- Pamiętasz nasz pierwszy dzień w Hogwarcie ? Bo ja doskonale. – zapytała czego chłopak się nie spodziewał
- Nie, nie pamiętam tak bezsensownych dni. – odpowiedział z ogromną obojętnością w głosie.
- Jak może byś ci to obojętne? Przecież tyle tu przeżyłeś, znalazłeś przyjaciół i.. – przerwał jej.
- Przyjaciół, którzy nawet się do mnie teraz nie odzywają. Ładna mi przyjaźń. – powiedział a jego szaro-błękitne oczy zrobiły się smutne.
- Nie mów tak. Popatrz z tej strony. Teraz wiesz kto jest tym prawdziwym. Wiesz komu naprawdę na tobie zależy. – tłumaczyła mu a on wyraźnie był zainteresowany jej słowami i zamyślony.
- Wiesz może masz racje. Boże do czego to doszło, Ja i ty siedzących razem na ławce, która odziwo jeszcze nie spłonęła. – Zaśmiał się tak samo jak ona. Zauważyła, że ten śmiech był inny niż każdy, który słyszała z jego ust. Nie był  ironiczny ani wredny tylko szczery, prawdziwy. Siedzieli na ławce z wielkimi uśmiechami i podziwiali to co jest naokoło. Te drzewa kołyszące się z wiatrem, staw, który widzą już ostatni rok, dzieci bawiące się na błoniach w czasie przerwy, ławki za którymi są różne napisy zrobione przez uczniów na pamiątkę. Uświadomili sobie w tym momencie, że będą tęsknić i oboje się to tego przyznali. Rozmowa im się kleiła. Najpierw obrali temat zajęć, który rzecz jasna narzuciła Hermiona a później o lataniu na miotle, którego ona się tak strasznie bała. Trochę się posprzeczali, no w końcu to nadal oni. Nawet nie wiedzieli kiedy czas minął im tak szybko.
- Godryku za trzy minuty zaczynają się lekcje. Chodź, no pośpiesz się, bo nie zdążymy. – denerwowała się Hermiona ale blondyn widać nie palił się aby za nią iść. Nagle całkiem niespodziewanie zaczął się głośno śmiać.To był ten sam śmiech co wcześniej. Hermiona zdezorientowana popatrzyła na niego a on prze śmiech powiedział.
- Przestawiłem ci zegarek. Gdybyś widziała swoja minę. Ha ha ha ha .. – wydusił ale zaraz starał się ukryć rozbawienie widząc poważną minę dziewczyny.
- Jak mogłeś, przecież, wiesz  jak lekcje są dla mnie ważne. Co ty sobie w ogóle myślałeś ? – dogadywała mu a Ślizgom wyraźnie spoważniał. – Czekaj już wiem co myślałeś, że to będzie bardzo zabawne i nawet ja się z tego będę śmiała. Ha ha ha ha.. – powiedziała i po chwili obydwoje głośno się śmieli. Ludzie przechodzący obok patrzyli na nich jak na jakiś dziwaków ale ich to nie interesowało.
- Też mnie nabrałaś. Już myślałem, że naprawdę jesteś zła. Ale teraz się pośpieszmy bo naprawdę się spóźnimy. – powiedział i oboje ruszyli w stronę klasy gdzie miały odbyć się Starożytne Runy. Po drodze mało rozmawiali, praktycznie w ogóle. Ich myśli zajęło co innego. Jak to możliwe, że oni, dawni wrogowie tak dobrze czują się w swoim towarzystwie. Może czas spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać się jak jest naprawdę. Przynajmniej przed sobą.
- Dziękuje. – usłyszała jego głos, który wyrwał ja z myśli.
- Za co ?
- Za to, że spędziłaś ze mną czas, że się nie bałaś i patrzyłaś jak na normalnego człowieka. Granger to było mi naprawdę potrzebne. – wykrztusił z siebie i uśmiechnął się lekko.
- Nie ma za co – wydukała i zakryła swoją twarz w pięknych kasztanowych włosach aby ukryć rumieniec, który po tych słowach pojawił się na jej twarzy.
- Jest, uwierz że jest. Myślę, że to będzie interesująca znajomość. – powiedział i udał się pod klasę. Do Gryfonki zaraz podbiegła Ginny i zaczęła o wszystko wypytywać po czym przyszedł nauczyciel a Hermiona zdarzyła tylko powiedzieć w stronę blondyna, który oddalał się od niej.
- Zdecydowanie interesująca. 



***
Myślę, że rozdział może trochę nudny ale udany. Już niedługo ferie *.* Nie mogę się doczekać :) Komentujcie proszę bo nie wiem  czy ktoś czyta.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz