Następne tygodnie minęły bardzo szybko. Nim się obejrzeli zostało jedynie parę dni do balu. Wszystkie sprawy organizacyjne były załatwione. Teraz nadszedł czas na przygotowanie siebie. W sobotę tydzień przed balem było wyjście do Hogsmeade. Hermiona razem z Ginny planowały wybrać się na zakupy po sukienki i dodatki na bal.
Z samego rana poszły jako jedne z pierwszych osób do wioski. Udały się do sklepu odzieżowego Glagrag'a. Przeszukiwał wszystkie regały, szafki, szafy i w końcu znalazły. Wybrał przepiękne kreacje i dodatki. Zmęczone po tak długim czasie spędzonym w sklepie poszły do Pubu pod Trzema Miotłami gdzie umówiły się z Harry'm i Ronem. Na miejscu byli już ich przyjaciele popijając kufle z kremowym piwem. Na widok dziewczyn uśmiechnęli się i krzyknęli do Madame Rosmery, że proszą o jeszcze dwa takie same trunki. Siedzieli tak popijając piwa i wspominając stare czasy. Kiedy zaczęło się ściemniać odeszli od stołu, posłali szczery uśmiech barmance i skierowali się do zamku. Droga minęła im w ciszy, ale nie było ona uciążliwa tylko przyjemna. W połowie drogi do Ginny podszedł Blaise i oddalili się w stronę fontanny mówiąc, że chcą jeszcze chwilę pobyć sami. W pewnym momencie Harry zatrzymał się gwałtownie i uśmiechał przepraszająco do przyjaciół.
- Słuchajcie.. Ja, ja muszę iść. Spotkamy się w zamku, albo w pokoju wspólnym.
- Ale.. - zaczął Ron ale Pottera już nie było. Szli tak parę minut, a do Rona podbiegła Astoria. Pocałowała go namiętnie i zaczęła opowiadać o dzisiejszym dniu. Hermiona widząc tą sielankę uśmiechnęła się i nie mówiąc nic skręciła do pustej alejki. Pogrążona w swoich myślach nawet nie wiedziała gdzie idzie. Gdy zorientowała się, że jest kompletnie ciemno, przestraszyła się. Spojrzała na zegarek na ręce i stwierdziła, że brama do zamku właśnie jest zamykana. Przykucnęła przy ścianie i schowała twarz w dłoniach. Jak mogła być tak nieodpowiedzialna. Chwyciła swoją różdżkę i zaświeciła aby zobaczyć gdzie się znajduje. Była w jakimś ciemnym korytarzu. Na ścianach były dziury, z których wychodził robaki, na suficie pajęczyny a podłoga pokryta pleśnią. Miejsce każdego przyprawiało by o dreszcze. Stała tak i patrzyła z obrzydzeniem na wszystko co ja otaczało. Nagle z ciemności zaczęła wyłaniać się postać. Zgasiła różdżkę i trzymała ja w gotowości do ataku. Kiedy z drewnianego patyka przybyłej osoby wydobyło się światło krzyknęła '' Expelliarmus '' a różdżka przeciwnika wylądowała w jej rękach. Zaświeciła swoją aby dokładniej ją obejrzeć. Wydawała jej się znajoma. Podniosła wzrok na właściciela i odetchnęła z ulgą :
- Czemu mnie tak straszysz ?! - powiedziała oburzona
- Ja ciebie ? To by mnie rozbrajasz - odpowiedział z rozbawieniem.
- A co miałam zrobić ? Bałam się! Tak właściwie co ty tu robisz ? Nie powinieneś być w zamku ? - zapytała
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - uśmiechną się triumfalnie - Oddasz mi moja własność ? Raz mi ją już zabraliście.
- Masz - odpowiedział niezbyt grzecznie - Wiesz gdzie jesteśmy ?
- To jedno z tajnych przejść do wioski.
- Uff.. – odetchnęła.
- No chodź – powiedział Malfoy – przecież cię tu nie zostawię. Szli tak tunelem oświetlonym tylko ich różdżkami w ciszy. Ona jednak im Ne ciążyła. Obydwoje lubili swoje towarzystwo i czuli się w nim dobrze. W końcu dotarli do zamku. Ślizgon chciał odprowadzić Hermionę, ale ta zaprzeczała. Nagle usłyszeli za sobą głos woźnego Filcha. Przeklinał, że nie szanują jego pracy i nie zwracają na nią uwagi. Draco szybko zaciągnął Gryfonkę do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i nie tłumacząc nic zaprowadził do swojego dormitorium. Okazało się, że panuje tu straszny bałagan a ciuchy leżą wszędzie. Nie były to męskie ubrania a damskie co szczególnie przykuło uwagę dziewczyny. Na łóżku leżała para. Dziewczyna o bujnie rudych włosach i czarnoskóry chłopak. Przybyła para zaśmiała się cicho po czym bezgłośnie opuściła pokój.
- Ha, ha, ha ! Widziałaś to ? - zapytał rozbawiony do granic możliwości.
- Tak, ale nie powinniśmy się śmiać. Przecież wiedzą co robią - powiedziała całkiem poważnie ale nie mogła wytrzymać i po chwili sama się roześmiała - Mogę wiedzieć czemu mnie tu zaciągnąłeś ? - zapytała nieco opanowana.
- Żebyś nie miała szlabanu może dlatego ?
- Nie potrzebuje twojej pomocy !
- To proszę droga wolna. Tylko uwaga, tu jest pełno błota, a Filch pewnie sprząta. Ale dobra, proszę. Idź - powiedział i uśmiechnął się triumfalnie wiedząc, ze już wygrał.
- Nienawidzę cię - wysyczała oburzona i usiadła na kanapie przed kominkiem.
- Też cię lubię Granger - uśmiechnął się i usiadł koło niej podając szklankę z Ognistą Whisky. Chwilę jeszcze siedzieli w milczeniu po czym chłopak podniósł się z miejsca i wyciągnął do dziewczyny rękę.
- Co ty wyprawiasz ? - zapytałą kompletnie nie wiedząc co się dzieje.
- No chyba mamy zacząć ten cały bal tańcem nie ? To może warto by poćwiczyć. A zresztą i tak nie mamy co robić. Moje dormitorium zajęte, do twojego nie dojdziemy a u Zabiniego pewnie pierdolnik więc nie mamy innego wyjścia jak spędzić noc tutaj.
- Ty ? Arystokrata z najwyższej półki ? Chcesz ćwiczyć taniec ? - zażartowała
- Robię to dla ciebie słonko, bo z tego co mówiła Ginny nie za bardzo umiesz tańczyć - odgryzł jej się.
- Kiedy niby tak powiedziała ? - zapytała zmieszana i cała czerwona.
- Nie mówiła, strzelałem. I widzę trafiłem - odpowiedział z lekkim rozbawieniem.
- Ugh ! Idiota - wymruczała pod nosem ale on doskonale to usłyszał.
- Potraktuje to jako komplement - powiedział i zniknął za jakimiś drzwiami. Wrócił za parę mitun a w ręku trzymał radio.
- Co to jest ? - zapytała zdziwiona.
- Radio. Myślałem, że skoro mieszkasz w rodzinie mugoli to ..
- Tak wiem, ze to radio, ale co robi w twoich rękach ? Przecież ty gardzisz mugolami - przerwała mu.
- Gardziłem Granger, gardziłem - uśmiechnął się lekko i porwał ją z kanapy. Z początku nie mogli znaleźć wspólnego języka, ale później nogi same ich nosiły. Nie widzieli nic poza swoimi oczami. Ich ciała zgrały się ze sobą idealnie. Jedyne co się w tej chwili liczyło to oni. Nawet nie zauważyli kiedy muzyka przestała grać. Tańczyli dalej zatapiając się w swoich ciałach i ruchach.
- A co tu się dzieje gołąbeczki ? - zapytał przesłodzonym głosem Blaise, tym samym wyrywajac ich z transu. Momentalnie odskoczyli od siebie. Na twarz Gryfonki wpłynął obficie czerwony rumieniec i schowała twarz w dłoniach. Ślizgon zachował obojętną minę ale jego oczy cisneły w przyjaciela błyskawicami i patrzył na niego wzrokiem Jeszcze tego pożałujesz . Niczym nie zrażony czarnoskóry ucałował swoją dziewczynę czule w usta i rozsiadł się na fotelu nalewając trunku. Dwie Gryfonki opuściły pokój bardzo szybko. Jedna podniecona po upojnej nocy u boku ukochanego a druga zawstydzona swoim zachowaniem. Nawet nie wiedziała, że jej były wróg potrafi tak na nią działać.
Super, ale krótko... ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko pojawi się następny rozdział :D
PS: pierwsza jestem?
PPS: proszę, wyłącz weryfikację obrazkową :P